FYI.

This story is over 5 years old.

Μodă

Wszystkie typy strasznych ludzi, których spotkasz na Fashion Weeku

Przeciętny normals nie zdaje sobie sprawy, jakie freaki pojawiają się podczas tej imprezy
Ilustracja Dan Evans

Fashion Week (Tydzień Mody) to istny cyrk szaleńców, którzy zjeżdżają się do Londynu dwa razy do roku. Czujesz się tam jak dziesięciolatek na imprezie, z tą małą różnicą, że jest tam mniej łez, wymiotów i dziwacznie błyszczących cieni pod oczami. Zaraz, zaraz. Jakie mniej? Więcej, sto razy więcej!

Przeciętny normals nie zdaje sobie sprawy, jakie dziwolągi pojawiają się podczas tej imprezy. On kupuje swoje ciuchy w sieciówkach, a Erdem to najpewniej jakieś święto muzułmańskie. Widzi czasem Carę Delevinge z 29 wisiorkami na szyi (w stylizacji na szaloną szesnastowieczną właścicielkę apteki), ale moda to coś więcej niż znane nazwiska. To zbieranina różnej maści złamanych dusz stłoczonych podczas tygodnia mody w przerobionych na wybiegi muzeach, dziedzińcach zamkowych czy niegdysiejszych przytułkach dla ubogich.

Reklama

Kim są tubylcy tego ukrytego świata oraz dlaczego się w nim znaleźli? Oto odpowiedzi na te pytania.

Nastoletnie modelki

Wśród modelek dominują te pochodzące z byłego bloku sowieckiego. Rodziny wysyłały je na Zachód w pogoni za pieniądzem. Ciężko je od siebie odróżnić, dlatego też agenci wymyślają im pseudonimy w stylu „Analisa" czy „Melissa P".

Obok nich mamy tak zwane „dziewczyny z osobowością", czyli po prostu laski z Anglii. Zarabiają krocie. Znacznie więcej od innych. Powody? Pochodzą z kasiastych londyńskich dynastii oraz potrafią na zawołanie robić różne miny. Na przykład minę nadzwyczaj mądrego kota. Dziennikarze nie szczędzą krytyki zbyt chudym modelkom, które zwykle naprawdę są zbyt chude. Ale taka jest rola. Mają być za chude.

Do ulubionych rozrywek modeli płci męskiej należą za to: jaranie jointów, ruchanie, siłka i dziary. Najlepiej wszystko to naraz. Ale i tu są oczywiście wyjątki. To wiecznie udręczeni modele. Chuderlawi i niepewni własnej seksualności. W przebieralni wolą siedzieć na podłodze, najlepiej w rogu sali, pod wieszakami. Czytają sobie cicho Alberta Camusa i szkicują sroki. Oni są spoko.

Śmietanka w pierwszym rzędzie

Autor zdjęcia Katya Moorman/Karen L. Dunn

Pamiętacie ten czarujący moment w trzecim sezonie Yeezy, gdy rodziny Kardashianów i Jennerów pojawiają się naglę przed widownią, pełne blasku niczym aniołowie? Londyński Tydzień Mody wygląda zupełnie inaczej. Tutaj pierwszy rząd to istny rynsztok. Ponura namiastka miałkich gwiazd pop, nikomu nieznanych trendseterek oraz całej reszty niedożywionych, wyniszczonych przez różnej maści substancje trzecioplanowych epizodystów z Harrego Pottera, którzy zresztą specjalnie na tę okazję przerywają swoje całoroczne wakacjie na jakiejś tajemniczej wyspie w archipelagu Lamu. No i – wiadomo – Skepta.

Reklama

Styliści

(Źródło)

Styliści zawodowo ubierają się jak dziwaki. Można tam spotkać naprawdę wszystko. Na pierwszy ogień idą cyber-gotki niczym tancerki żywcem wyjęte z holenderskiego klubu nocnego. Dzięki całej masie wpiętych we włosy różowych pasemek oraz innych plastikowych dodatków, rozjaśniają swoim blaskiem ponurą, noszącą się na czarno widownie. Obok nich, równie licznie występują poowijane w wysłużone różowawe ściery oraz obwieszone dziwactwami imitacje terapeutów dla dzieci. Często spotkać też można upiorne strachy na wróble. W osiągnięciu odpowiedniego imydżu pomagają im drogi szampan i tablety na speedzie, na których jadą od kilku dni. Są też oczywiście zajebiste dzieciaki z Japonii. Wśród tych ostatnich, dominuje styl „na klauna".

Styliści mają chyba największego farta. W większości wyglądają całkiem w porządku, są utalentowani, robią konkretną kasę (stawki dzienne liczone w tysiącach) oraz, przede wszystkim, nie pracują w modowym PR.

PR-owcy

Pracę w dziale PR podczas Tygodnia Mody przyrównać można do roboty parkingowego, z tą różnicą, że ten drugi zarabia lepiej, a i pracę ma ciekawszą.

Młodzi projektanci

Zdjęcie Karl Wilson

Projektowanie to najtrudniejsze i właściwie jedyne trudne zadanie w tym biznesie.

Pochłania absolutnie cały czas. Trzeba to wszystko wymyślić i a potem wytworzyć – dziesiątki delikatnych kreacji o graniczącej z zerową użyteczności i praktyczności. A wszystko to dla jakiegoś pięciominutowego przedstawienia, oglądanego przez ludzi, którym całkowicie na pracy twórcy nie zależy. Raz, że i tak nie mogliby się wcisnąć w żadną z kreacji, a dwa to czy oni w ogóle je widzą podczas takiego pokazu? Po co się wczuwać?

Reklama

Tydzień Mody tuż tuż, a oni dalej w lesie z robotą. Nie śpią od tygodnia, a stary znajomy z ASP – niegdyś najbliższy przyjaciel, dziś wróg numer jeden – dawno urabia sobie prasę i podpieprza co ciekawsze modelki dla swojej kolekcji. Zdarza się, że modelki nagle wybuchają płaczem. Nikt wówczas nie ma pojęcia dlaczego, choć powodem jest najpewniej zejściówa. Gdy łzę uroni projektantka, powodem tego jest całkowite wyczerpanie. To ostatnia rzecz, jaką jest w stanie z siebie dać.

Starzy wyjadacze

Roberto Cavalli (zdjęcie autorstwa Luciano Consolini)

Starzy wyjadacze, szaleni projektanci, których nazwiskiem nazywa się światowej sławy domy mody. Coś jak Will Ferrel w filmie Zoolander. Wśród nich najliczniejsi są Włosi. Dla niektórych pokaz z ludowymi motywami afrykańskimi obstawiony jedynie białymi modelkami ze wschodniej Europy wydaje się być czymś normalnym. Inni zamieniają pieska czy kotka na chłopczyka. Ma im towarzyszyć wszędzie po domu i ani słowa bez potrzeby! Jego zadanie to głównie otwieranie drzwi, ale zdarzają się i mniej przyjemne obowiązki.

W świecie mody krążą historie o projektantach rzucających psami o ścianę. Lub takich, co to kupują ciuchy w second-handzie i ubierają w nie modelki na wybieg. Niektórzy w ogóle nie patrzą w oczy swoim stażystom. Ktoś mi kiedyś opowiadał, jak po wejściu do jednego z topowych domów mody, ujrzał projektanta na czworaka nago pod stołem, chłepczącego jak kotek mleko z miseczki. W gruncie rzeczy, świat mody kręci się dzięki pogłoskom i plotkom.

Reklama

Starzy ludzie

Kto trzęsie całym tym zwariowanym, mającym obsesję na punkcie młodości światem mody? Starzy ludzie. Plutokraci o nalanych twarzach i opasłych ciałach przypominających ciała morsów. To ci mistrzowie uników podatkowych trzymają w rękach stery, fundując światu zabawę w modę. Grunt idealny na autopromocję i testowanie nowych idei. Decydują o tym, co jest w sklepach. Mówią nam, co mamy kupować.

Starzy ludzie rządzą. Modelki odchodzą na emerytury, część projektantów wypada z biznesu po osiągnięciu szczytowej formy, młode talenty zapuszczają się w bardziej lukratywne rejony, a wiecznie spragnieni blogerzy modowi dają sobie wreszcie spokój (to naprawdę nie ma przyszłości). Wszystko ulega zmianom. Jedynie ostatni bastion twardo się trzyma.

Tłumaczenie Marcin Kluska