FYI.

This story is over 5 years old.

Technologia

Czy mogę trafić do więzienia za mema?

„Ludzie wchodząc do internetu często zachowują się, jakby połknęli kij od szczotki. Brakuje im dystansu, wszystko biorą przesadnie serio. A tymczasem lekki trolling nie jest szkodliwy społecznie" – mówi twórca copypasty o żołnierzu GROM-u

Screenshot z kanału YouTubeZabawny Kuc.

Czy w Polsce oficjalnie skończyło się śmieszkowanie? Doniesienia z kraju w ostatnich tygodniach mogą niepokoić internautów. Według nowych rozporządzeń służby mają mieć łatwiejszy wgląd w nasze billingi telefoniczne, a dostawcy internetu są zobowiązani dostarczyć wszelkich informacji o swoich klientach organom ścigania. Włącznie z metadanymi. W praktyce, jak przestrzegają organizacje pozarządowe, włącznie z Fundacją Panoptykon, będziemy mieli do czynienia z poszerzeniem kompetencji służb i ograniczeniem naszych praw.

Reklama

W ubiegłym tygodniu media obiegła informacja o ściganym z urzędu 17-letnim Łukaszu z Nowego Sącza, którego odwiedziła prokuratura za wrzucenie satyrycznego filmu naśmiewającego się z prezydenta Andrzeja Dudy. Szybko okazało się, że prokuratura nie ma odpowiednich podstaw do sformułowania zarzutu znieważenia głowy państwa, przedstawiono więc inny zarzut – groźby karalne. Wklejając słynną copypastę o snajperze Navy Seals, przetłumaczoną na język polski, Łukasz naraził się na dwa lata pozbawienia wolności.

Przypadkiem okazało się, że jestem członkiem jednej z grup trollersko-śmieszkowych na Facebooku razem z autorem tłumaczenia tego tekstu, który stał się podstawą postawienia zarzutów nastolatkowi z Nowego Sącza. Radosław Żydok jest informatykiem na Politechnice Warszawskiej i chętnie zgodził się odpowiedzieć na kilka moich pytań.

VICE: Jak to się stało że przetłumaczyłeś tę pastę na polski? Czy myślałeś wtedy o dzisiejszych konsekwencjach, że ktoś za kilka lat może mieć z powodu tych słów problemy z prawem?
Radosław Żydok: Jak to się stało? Cóż, chyba dość zwyczajnie. Po prostu podczas dyskusji ze znajomymi na którejś z zamkniętych grup fejsbukowych przerzucaliśmy się różnymi pastami i uznałem, że przydałaby się polska wersja tekstu o żołnierzu Navy Seal. Dopasowałem go nieco do naszych polskich warunków, podkręciłem kilka elementów i tak powstała wersja z żołnierzem GROMu. Wtedy na pewno nie przyszło by mi do głowy, że ktoś może trafić pod sąd za wklejeniu takiego tekstu, ale to było ze 3-4 lata temu.

Reklama

Od tego czasu wiele się zmieniło, kilka znanych osób przeprowadziło publiczne krucjaty przeciwko tzw. „mowie nienawiści" w internecie. Moim zdaniem to głupota i dowód na niezrozumienie kultury internetowej. Ludzie wchodząc do internetu często zachowują się, jakby połknęli kij od szczotki. Brakuje im dystansu, wszystko biorą przesadnie serio. A tymczasem lekki trolling nie jest szkodliwy społecznie. Memy, pasty, demoty – to wszystko są odpowiedniki offline'owych nośników kultury, takich jak wiersze, obrazy, piosenki. Oczywiście tak jak w przypadku sztuki z realnego świata, tak i w świecie internetu można tworzyć zarówno dzieła o wielkiej wartości, jak i barachło.

Na jakiekolwiek próby cenzurowania kultury ludzie zazwyczaj reagują histerycznym sprzeciwem. Tak samo powinno być z internetem – to wolne medium, otwarte na kreatywność jego użytkowników. I niech tak zostanie.

Czy uważasz że w Polsce skończyło się śmieszkowanie?
Oczywiście, że nie. Wręcz przeciwnie – robienie trollom reklamy przez wielkie portale, stare media i prokuraturę powoduje tylko, że taka metoda rozrywki staje się coraz popularniejsza. Internauci-śmieszki to w gruncie rzeczy tacy sami ludzie, jak mohery czy lemingi 50+, tylko używają innych środków przekazu, innych kanałów informacyjnych. Wszystkie te typy ludzi to zwierzęta stadne, grupujące się wokół swoich memów, wokół swoich tematów do żartów, zainteresowań, metod walki z wyimaginowanym wrogiem. Dlatego wszelkie działania podsycające atmosferę konfliktu tylko dodają im pary – chęci do działania, do szpanowania: „Patrz, byłem na pudelku bo szkalowałem prezydenta". Takie „wyróżnienie" trafia szczególnie do wyobraźni młodych, nie potrafiących jeszcze rozróżnić, co długoterminowo faktycznie przyniesie im korzyści, a czego będą się za kilka lat wstydzić.

Reklama

Czyli wolność słowa w Polsce nadal ma się dobrze i nie grozi nam więzienie za postowanie memów z Andrzejem Dudą?
Wolność słowa ma się nie najgorzej, chociaż szkodzi jej obecny klimat polityczny. Wysoka temperatura sporu jest niestety zabójcza dla prawdy i obiektywizmu, preferując bardziej od nich „narracje" i „wizje". To wszystko oczywiście piękne eufemizmy na kłamstwa i manipulacje motywowane – w zależności od strony sceny politycznej – słusznością i sprawiedliwością dziejową albo postępem i walką z ciemnogrodem.

Cenzury faktycznie w Polsce nie mamy, ale już sama siła i różny kaliber poszczególnych środków przekazu powoduje, że nie każda strona ma równy dostęp do opinii publicznej. A to właśnie jest podstawą prawdziwej wolności słowa. Tu z pomocą przychodzi Internet – jedno z niewielu prawdziwie wolnych mediów, w których każdy może stać się twórcą i nadawcą. Niestety nadal zdarzają się takie przypadki, jak ostatni ze ściganiem za głupie memy i pasty, wcześniej mieliśmy z kolei przygody Jurka Owsiaka, który ścigał internautów za żarty z własnej osoby. Na pewno potrzebne są zmiany w prawie, począwszy od zniesienia art. 212 i 216 KK, a skończywszy na szkoleniach dla prokuratorów i sędziów, które wyjaśniały by różnice między trollingiem a poważnymi groźbami. Bez tego wymiar sprawiedliwości będzie marnował miliony złotych podatników na ściganie niemądrych pryszczatych nastolatków.

Obecnie często myli się w dyskursie publicznym nękanie, mowę nienawiści i trolling. Gdzie widzisz granicę między łamaniem prawa a zwykłą zabawą?
W mojej wizji idealnego państwa jego funkcjonariusze (np. prokuratorzy) zajmowaliby się sprawami faktycznie ważnymi. Ewentualne szkolenia miałyby pozwolić im odróżnić to, co jest żartem, od tego, co może rodzić poważne konsekwencje społeczne. Nie chodzi więc o znajomość nowych past i memów, ale raczej o zrozumienie grup społecznych, w których coś takiego powstaje. Jeśli klimat w nich stawałby się rewolucyjny, to wtedy odpowiednie służby powinny je monitorować, ale jak dobrze wiemy internetowi rewolucjoniści ograniczają się do hasztagów i lajków pod zdjęciami z głodującymi dziećmi w Afryce.

Niesławne ćwierknięcie Tylera z OF, negujące istnienie cyber nękania

Co do pomieszania terminów mowy nienawiści, hejtu, nękania i znieważania – czasem mam wrażenie, że pewne środowiska robią to z pełnym rozmysłem aby forsować swoją agendę, aby wprowadzać do świadomości publicznej pewne wątpliwe hipotezy i pokazywać je jako autentyczne i prawdziwe. Tak jest chociażby z definicją mowy nienawiści: jest ona tak niejasna i tak szeroka, że można pod nią podciągnąć niemalże wszystko – od oczywistych, rasistowskich i nazistowskich haseł na murach („Żydzi do gazu"), przez wątpliwe okrzyki narodowców („Polska dla Polaków") aż po dość umiarkowane opinie („Imigranci mogą przywieźć do Polski egzotyczne choroby"). Dzięki zrównaniu takich poglądów w oczach opinii publicznej się je deprecjonuje i wychyla wajchę w lewo, przedstawiając często poglądy równie skrajne (ale z drugiej strony) jako zdrowe i normalne. Ponownie problemem jest tutaj ostrość sporów ideologicznych, która nie pozwala na obiektywne i spokojne poszukiwanie prawdy, gdyż media mają dostarczać „kontent" i nie mają czasu na uczciwe przedstawienie wielu aspektów istotnych społecznie zjawisk. Prawda, chociaż często prosta, nie jest nigdy prostacka – a takie właśnie są dzisiejsze media.

Jak wyznaczyć zatem granicę pomiędzy nieszkodliwą zabawą a łamaniem prawa?
Konieczne jest przeniesienie tego typu sporów z gruntu karnego na cywilny. Tylko bowiem na nim możemy mówić o ewentualnych korzyściach i szkodach wynikających z wypowiadania pewnych tez. Ponadto konieczne jest takie podniesienie kultury politycznej, aby od ścisłego stosowania prawa ważniejsza była reakcja społeczna. W Stanach Zjednoczonych nikomu nie przyjdzie do głowy ciągać po sądach człowieka obrażającego prezydenta. Na pewno jednak taka osoba nie zostałaby zaproszona do mediów – to jest właśnie taki społeczny ostracyzm. W przypadku trolli trzeba rozróżnić osoby wyśmiewające nawet w najbardziej chamski sposób osoby publiczne od tych, którzy znęcają się nad jednostkami, które w żaden sposób nie zasłużyły na to zachowanie. W takim wypadku konieczne jest takie same karania, jak za przemoc fizyczną. Ponownie jednak trzeba rozróżnić poważne grożenie czy znęcanie się psychiczne od wrzucania kopiujwklejek o żołnierzu GROMu. Sprawa na pewno nie jest prosta, ale właśnie po to mamy wymiar sprawiedliwości.

Dziękuję za rozmowę!