Zjedliśmy 3-kilogramowy tort z kebabu

FYI.

This story is over 5 years old.

jedzenie

Zjedliśmy 3-kilogramowy tort z kebabu

Dobra rada: nie podawaj kebabu w polewie z ciepłego majonezu. W zasadzie to nie podawaj niczego w polewie z ciepłego majonezu

Och, kebab. Można się spierać, czy najbardziej kanonicznym sposobem jego podania jest ostry baran na grubym, kurczak z mieszanym, a może klasyczne „samo mięso". Jedno jest pewne: bliskowschodnia potrawa została poddana naturalizacji i dziś tak samo kojarzy się z Polską, jak cebula czy ziemniak (mało kto pamięta, że to warzywa-imigranci). Jednak spośród tysięcy budek, barów i okienek serwujących ociekające tłuszczem rożki wyróżnia się podwarszawski Relax Kebab Radzymin, który dwa lata temu dzięki stworzeniu 1,5-metrowego kebsa zdobył ogólnopolską sławę.

Reklama

Fot. Mikołaj Maluchnik

Od naszej ostatniej wizyty czasu trochę minęło i oferta niepozornego baru wzbogaciła się o kolejne pozycje. Słynne są już ich konkursy w piciu ostrego sosu, a ponoć jeden z kończących 18 lat fanów radzymińskiego kebaba zażyczył sobie 3-metrowe danko zwinięte 18 placków (a to śmieszek). To jakby odpowiedź na internetową kulturę jedzeniowych wyzwań, choć rozmawiając z prowadzącymi knajpę Irakijczykami trudno uwierzyć, że mamy do czynienia z demonami social mediów.

Jednak kiedy dowiedzieliśmy, że Relax odpowiedział na globalny trend „mięsnego tortu" oferując własną, kebabową inkarnację, nie mogliśmy odpuścić wycieczki. Kebab-tort kosztuje 70 zł i trzeba go zamówić z dziennym wyprzedzeniem, można też zasugerować, jakie składniki chciałoby się w nim zawrzeć, a nawet poprosić o własny napis skomponowany z sosu. W przypływie ekscytacji poszliśmy na żywioł i poprosiliśmy o „najsmaczniejszy", zdając się na ekspertyzę panów kebabiarzy.

Kiedy dotarliśmy o umówionej godzinie, właściciel Relaxu i pomysłodawca tortowej inicjatywy kończył układanie 3-kilowego monstrum, złożonego z frytek, kurczaka (przyprawionego wedle własnej receptury), chlebków i sera, pokrytego grubą warstwą majonezowego sosu i dla niepoznaki udekorowanego konserwowym groszkiem i kukurydzą tak, że całość sprawiała wariację na temat sałatki warzywnej typu „kaczy żer". Bydle robiło wrażenie, lekko tylko popsute faktem, że tort przyszedł zimny (jak się dowiedzieliśmy to ze względu na dekorację, która nie przetrwałaby wysokiej temperatury) i po rytualnym krojeniu trzeba było zaczekać na podgrzanie.

Chyba nie ma sensu pisać o smaku kebabowego tortu. To przecież stary dobry kebab, tylko trochę inaczej podany. Jeśli nie wiesz, jak smakuje, weź ze sobą banknot 10-złotowy i udaj się do najbliższego kebsika i przygotuj na wielkie kulinarne odkrycie. Smaczne, prawda? Tylko jedna dobra rada: nie podawaj kebabu w polewie z ciepłego majonezu. W zasadzie to nie podawaj niczego w polewie z ciepłego majonezu. Ciepło i majonez to dwie rzeczy, które nigdy nie powinny wchodzić w komitywę.

Być może jest z naszą kulturą coś nie tak, że jarają nas dziwaczne jedzeniowe kreacje, że nie potrafimy się zadowolić prostym zwyczajnym posiłkiem, a kategoria bekowości przesłoniła stare kategorie takie jak „sytość" czy „kulinarny kunszt". Kebabowy tort nie jest dobry dlatego, że jest smaczny, tylko dlatego, że jest śmieszny i odwołuje się do kulturowego toposu ulubionej przekąski zatwardziałych nacjonalistów, przygotowywanej przez imigrantów. Ale może to dobrze. Może powinniśmy traktować się mniej serio. Może wszyscy powinniśmy jeść kebabowe torty.