FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

Przyszedł black metal do Mahometa

Za granie w kapeli black metalowej w Arabii Saudyjskiej grozi społeczny ostracyzm, a nawet więzienie i kara śmierci. Są jednak śmiałkowie, którzy próbują, jak Al-Namrood, którego muzycy mogliby zawisnąć za każdy ze swoich tekstów

Logo zespołu Al-Namrood. Jego członkowie nie robią sobie zdjęć, bo gdyby ich rozpoznano, groziłoby im aresztowanie, a nawet egzekucja. Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony kapeli na fejsie.

Kapele black metalowe z definicji są antyreligijne. W restrykcyjnych państwach wyznaniowych zespoły pokroju Bathory, Mayhem czy Burzum to ewenement. Pewnie dlatego, że nieporównanie łatwiej być członkiem antychrześcijańskiej kapeli metalowej w USA, niż grać w antyislamskiej kapeli metalowej w Arabii Saudyjskiej.

Najgorsze, co może przydarzyć się black metalowcowi w Ameryce, to podsłuchać własną matkę, jak tłumaczy swojej psiapsióle, że „to tylko faza, przez którą on przechodzi". Tymczasem w Arabii Saudyjskiej grozi ci społeczny ostracyzm, a nawet więzienie i kara śmierci.

Reklama

Tym większe propsy należą się jedynej kapeli black metalowej w Arabii Saudyjskiej, czyli Al-Namrood. Ci muzycy mogliby zawisnąć praktycznie za każdy ze swoich tekstów. Umówiłem się na rozmowę z Mephistem, który jest gitarzystą i basistą kapeli.

Grafika do „Ana Al Tughian"

Jak powstał Al-Namrood i co znaczy ta nazwa?
Trzech facetów postanowiło dać swojej agresji upust w muzyce, a konkretnie w black metalu. Ten gatunek najlepiej oddaje nasze emocje. Wpadliśmy na pomysł, by połączyć blackmetalowe brzmienie z orientalną, podwójną gamą harmoniczną i tekstami po arabsku. Celem było stworzenie czegoś chwytliwego, a jednocześnie maksymalnie ostrego. Al-Namrood to arabskie imię króla Nimroda. Ten potężny, despotyczny władca sprawował krwawe rządy nad Babilonem. Kwestionował istnienie Pana Wszechrzeczy, przeciwstawiając się dogmatom monoteistycznych religii. Jego imię idealnie pasuje do naszego przekazu [Al-Namrood dosłownie znaczy „niewierzący"].

Skąd pomysł, żeby w ortodoksyjnie muzułmańskim kraju rzucić wyzwanie religii?
Bo mamy jej dość. Robi nam się od niej niedobrze. Gadałem z psychoterapeutą. Poradził, bym nie dusił w sobie gniewu, tylko wyrażał emocje. No to wyrażam. Możesz sobie wyobrazić lepszą motywację do tworzenia takiej muzyki niż życie w kraju, gdzie wszystkim rządzi religia? Ludzie nie mają tu praktycznie żadnych praw. Jedynym obowiązującym prawem jest szariat. Wszystko, co robisz, musi być zgodne z islamem i zaakceptowane przez społeczeństwo. Religia i społeczeństwo to dwie potężne siły. Uzupełniają się nawzajem.

Reklama

W jaki sposób?
Z jednej strony panuje obłuda, z drugiej – miejscowi wierzą w prawo koraniczne. Islam zakazuje muzyki, ale muzułmanie i tak jej słuchają, wychodząc z założenia, że „Bóg im to wybaczy". Gdy jednak chodzi o wolność wyboru, „Bóg nigdy nie wybacza". Od narodzin aż do śmierci ktoś za nas podejmuje decyzje. Wychowują nas na muzułmanów i nie mamy prawa nawet spojrzeć na inne wyznania. System oświaty wyrasta z uprzedzeń i koncentruje się na świecie islamu. Nie ma możliwości poznania innych punktów widzenia. Jedyny dozwolony światopogląd opiera się na poszanowaniu tradycji i praktykowaniu religii. Wolność słowa to zbrodnia, bo „może zakłócić spokój". Nawet męża czy żony nie wolno ci wybrać samemu, bo decyduje o tym starszyzna. Ludzie żyją w kraju, którym rządzą imamowie i przesądy społeczne, ale nikt się temu nie sprzeciwia.

Klip do „Bat Al Tha ar Nar Muheja"

Kiedy po raz pierwszy zainteresowałeś się metalem? Black metalowe albumy to chyba rarytas w Arabii Saudyjskiej.
To był cały proces. Zaczynaliśmy od podstaw, stopniowo radykalizując nasze podejście i brzmienie. Black metal przemawiał do nas z tego względu, że podkreśla irracjonalność religii. Oczywiście, podobny przekaz występuje też w innych gatunkach, np. w death metalu, ale black metal zawiera też przy okazji elementy punk metalu, który jest zajebisty muzycznie i tekstowo. Kupowaliśmy płyty kompaktowe w krajach ościennych, a potem szmuglowaliśmy je do ojczyzny. Czerpaliśmy wiedzę o reszcie świata z przemyconych z zagranicy książek i dzięki fantastycznym przyjaciołom. Potem nastała era internetu, więc zaczęliśmy korzystać z nieprzebranych zasobów sieci.

Reklama

Gdzieś przeczytałem, że nigdy nie podajecie prawdziwych nazwisk i nie udostępniacie publicznie swoich zdjęć. Podobno nawet wasze rodziny nie wiedzą, że gracie w black metalowej kapeli. Cały czas musicie uważać, żeby ktoś was nie zdemaskował. To musi być stresujące.
Wcale nie. Wszystko zaczęło się jeszcze w dzieciństwie. Już w młodym wieku odstawaliśmy od reszty społeczeństwa. Zrozumieliśmy, że lepiej się z tym nie afiszować. Niektórzy z nas za ujawnienie swoich poglądów trafili do pierdla. Dlatego już na bardzo wczesnym etapie życia udaliśmy się na emigrację wewnętrzną. Tę samą strategię obraliśmy w muzyce.

Kapele metalowe często w swoich tekstach drwią z religii. Dlaczego tak niewiele zespołów odważyło się napisać coś negatywnego o islamie?
Wiele z tych kapel nigdy nie doświadczyło religijnego zamordyzmu na własnej skórze. Chrześcijaństwo w dzisiejszych czasach kojarzy się z krańcową biernością. Kościół nie ma władzy w państwie. Ludzie mogą się wściekać na Kościół, ale to nic w porównaniu z dyktaturą islamu. W Europie panuje wolność słowa, więc nikt nie może ci zakazać krytyki Kościoła. Na Bliskim Wschodzie ustrój tego zabrania – można sobie o tym tylko pomarzyć. Z wszystkich regionów świata Bliski Wschód znajduje się pod największym wpływem prawa koranicznego. Każde rozporządzenie państwowe musi być zgodne z zasadami szariatu. Mamy 2015 rok. 400 lat temu Kościół szerzył wiarę ogniem i mieczem, a teraz to samo robi islam.

Reklama

Z jakimi przeszkodami musicie się zmierzyć, nagrywając muzykę?
Niewyobrażalnymi. Czujemy się jak jaskiniowcy, którzy domagają się elektryczności. W ortodoksyjnych państwach wyznaniowych szariat uznaje muzykę za zbrodnię. Żyjemy w izolacji od reszty społeczeństwa. Ukrywamy tożsamość, a działalność muzyczna to nasz najpilniej strzeżony sekret. To ryzykowna zabawa, która staje się jeszcze bardziej niebezpieczna, gdy próbujemy wyjść z naszą muzyką do ludzi. Ale przeszkody nie ograniczają się do uprzedzeń społecznych. Oprócz nich doskwiera nam jeszcze brak porządnego sprzętu, a sprowadzenie go z zagranicy może oznaczać kłopoty.

Graliście kiedyś koncert? Czy to po prostu nie wchodzi w rachubę?
Nie ma możliwości – granie takich koncertów jest wbrew prawu. Groziłaby nam za to czapa.

Wasze teksty dotyczą głównie arabskich demonów i dżinów sprzed czasów islamu. Skąd to się wzięło?
W szkole uczono nas, że przed nadejściem islamu świat arabski pogrążony był w mroku. Dopiero wraz z islamem przyszło oświecenie. Naszym zdaniem historia nie kończy się na świecie islamu. Lubimy też arabskie opowieści z okresu średniowiecza, np. Baśnie tysiąca i jednej nocy.

W swoich kawałkach wykorzystujecie tradycyjne arabskie instrumenty. Możesz powiedzieć więcej na ten temat?
Komponując jakiś kawałek, czujemy, że w którejś jego części dobrze zabrzmiałby lokalny instrument, np. oud czy kanun. Wyzwaniem jest dopasowanie ćwierćtonów do stroju gitary. Gdy już to wykombinujemy, reszta okazuje się prosta. Nie jesteśmy mistrzami produkcji. Po prostu robimy muzykę, która nam się podoba. Niektóre partie od razu są gotowe, inne wymagają poprawek i edytowania.

Wyobrażacie sobie, że kiedyś mogłaby powstać w Arabii Saudyjskiej scena black metalowa?
Biorąc pod uwagę kierunek, w którym zmierza ten kraj, nie nastąpi to nawet za tysiąc lat.