FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

​Spotkaliśmy się z artystą, który ozdabia Kopenhagę dupami i tęczą

Spotkałem się z najbardziej kontrowersyjnym artystą ulicznym Kopenhagi

Graffiti od wielu lat jest częścią krajobrazu Kopenhagi. Nawet ludzie spoza sceny street artowej stali się już obojętni na grafy rozproszone po całym mieście czy kolorowo pomalowane wagony Duńskich Kolei Państwowych.

Kiedy na platformę wjeżdża pociąg metra, trudno nie zauważyć wizerunku dwóch różowych, owłosionych dup, które puszczają w swoim kierunku fontannę nasienia. W samym środku tej uroczej wymiany płynów ustrojowych widnieje wytłuszczony napis „I always feel like straight bashing".

Reklama

Zdjęcia autorstwa EDES'a.

EDES (Skrót od „Evil Duck Eat Sperm") powala na kolana swoimi pracami. Atakuje homofobów oraz wszelkie przejawy nietolerancji, a do tego dopiero się rozkręca. Uzbrojony po zęby w puszki z farbą zapuszcza się w miasto i pokrywa pociągi, latarnie i mury swoimi pomysłami. Postanowiłem spotkać się z najbardziej kontrowersyjnym artystą ulicznym Kopenhagi. Chciałem porozmawiać o tym, co go nakręca i co mieszkańcy Kopenhagi mają z tego, że mogą podziwiać sporą ilość odniesień do ostrego, gejowskiego seksu w przestrzeni publicznej.

Chociaż VICE zna tożsamość EDESa, on sam woli pozostać anonimowy. Jego sztuka, z prawnego punktu widzenia, jest aktem wandalizmu.

VICE: Cześć EDES, jak się masz?
EDES: Świetnie. W nocy biegałem po mieście, tagując miasto fiutami i dupami. Mam teraz bardzo twórczy okres.

Nieźle stary. Powiedz trochę o tym, jak zacząłeś.
Cóż, jeśli mamy zaczynać od samego początku to pewnie musielibyśmy wrócić do szkoły katolickiej i wychowania wedle wartości, które raczej nie szły pod rękę z byciem gejem. Dlatego przez wiele lat tłumiłem swoją homoseksualność. Zupełnym dnem były moje modlitwy do Boga, aby zrobił ze mnie heteryka. Kiedy chodziłem do szkoły znalazłem się w bardzo maczowskim środowisku, przepełnionym przemocą i przestępstwami. Łatwo się domyślić, że bycie gejem w tej sytuacji raczej nie pomagało. Kiedy w 2008 roku wreszcie wyszedłem z szafy, wyzwoliło to we mnie reakcję. Wszystko wyszło na jaw, a wraz ze zmianą mojego nastawienia i osobowości, pomysły zaczęły pojawiać się w mojej głowie. Już wcześniej tagowałem, więc nadanie tym pomysłom życia miało zupełny sens.

Reklama

Poznaj Witka. Witek robi tatuaże samochodom i motocyklom.

Jednak jeszcze w 2012 roku, kiedy Dania była pogrążona w debacie o ślubach gejów, a wszyscy pastorzy walczyli o ich zakaz, te pomysły nadal drzemały na kartce. Byłem tak wkurzony i sfrustrowany, że musiałem to jakoś wyrzucić z siebie. Zamiast palić kościoły, zabrałem się poważnie za rysowanie. Narysowałem wtedy pastora w tęczowych okularach, późnej doszedł fiut. Pomysły zaczęły do mnie przychodzić – jeden za drugim. Teraz moje szkice możesz spotkać na naklejkach, murach i pociągach metra w całym mieście.

Patrząc na twoje ostatnie prace, można pomyśleć, że nie tylko kościół jest twoją inspiracją. W kogo jeszcze celujesz?
Jednym słowem: w homofobów. Próbuję prowokować ludzi nienawidzących gejów – najlepiej przez zamianę ról, czyli gnojenie heteryków. Chce wysmarować miasto homoseksualizmem i wepchnąć im go w gębę. Chciałem też wkurzyć resztę środowiska street artu. Wielu graficiarzy (również ci mający problem z homoseksualizmem) uważa pociągi za najtrudniejsze do otagowania. To wbija szpile w ich uprzedzenia, bo jeśli gej może obsmarować okna pociągu, to znaczy, że każdy może to zrobić. Nagle okazuje się, że żadna dziedzina życia nie może mieć wyłączności na wizerunek twardziela, prawda?

Czy tak właśnie myślisz o sobie?
Nie, raczej nie. Chociaż mam coś na swoją obronę. Nie czuję tej całej gejowskiej sceny – Abby, Eurowizji, brokatu i falbanek. Po prostu nie wpasowuję się w ta kategorię i myślę, że wiele osób, gdy mnie spotyka, nawet nie pozna, że jestem gejem. Dorastałem przy Dr.Dre i żłopałem piwo w obskurnych barach. No i graffiti, kurwa. Społeczność gejowską gówno obchodzi jakieś tam graffiti. Tak samo trudno jest sobie wyobrazić stereotypowego, zniewieściałego kolesia z puszkami farby w ręce. Dlatego moje szkice wprowadzają takie zamieszanie. Nie pasuje do żadnej z kategorii.

Reklama

Wlepka z rysunkiem wycelowanym w homofobów z Duńskich grup bikerów.

Jak środowisko street artu odebrało twoje prace?
Wrażenia były bardzo różne, nie da się tego uogólnić. Oczywiście zdarzyło się, że nazywano mnie pedałem z urażoną dumą, który ukrywa kompleksy z przeszłości. Ludzie nawet mówili i pisali, że mam AIDS oraz tagowali słowo „BØSSE" („PEDAŁ") na moich pracach. Ogólnie odbiór był całkiem przyzwoity. Moja ekipa DRA (Den Rå Alliance lub „The Raw Alliance") stoi za mną w stu procentach.

Nie sądzisz, że twoje prace mogą być na tyle obraźliwe, aby ludzie przestali na dobre sympatyzować z osobami homoseksualnymi?
Ludzie, którzy tak sądzą, są negatywnie nastawieni. Muszę uderzyć mocno, aby wydobyć reakcję. Nie mogę stać się nagle bardziej przyzwoity, bo zniknę gdzieś pod powierzchnią. Z drugiej strony nie chodzi o to, aby prowokować za wszelką cenę. Dlatego mój styl jest bardziej rysunkowy niż realistyczny. Jest drażliwy i zabawny, ale zmusza do myślenia.

Według EDES'a homofobia jest problemem w niektórych środowiskach emigranckich – rysunek jest reakcją na szykanowania.

Opowiedz więcej o tym, co cię motywuje? Poza chęcią wkurwienia wszystkich homofobów.
Nie będę nawet ukrywał, że to również forma terapeutycznej samopomocy. Potrzebuję znaleźć ujście po tylu latach tłumienia prawdy o sobie. Poza tym uwielbiam myśleć, że przypadkowi przechodnie stają przed pracami, które tworzyłem w czeluściach nocy. Wyobraź sobie – koleś jedzie rano pociągiem, bezmyślnie gapi się przez okno, kiedy nagle zauważa fontanny spermy tryskające z dupy. To „Co ja kurwa pacze?!" jest bezcenne. I to mnie nakręca.

Reklama

Nie wystarczyłby normalny aktywizm, taki w ramach prawa? W ten sposób nadal można dotrzeć do sporej liczby osób?
W mainstreamie bycie gejem jest powszechnie akceptowane – w Danii głowy stanu biorą udział w Paradzie Równości. Na skraju społeczeństwa, w środowiskach undergroundowych, wrogość do gejów kwitnie. Do takich ludzi nie dotrzesz przez napisanie artykułu w gazecie.

Dlaczego warto w ogóle do nich docierać?
Bo chciałbym fundamentalnie zmienić postrzeganie gejów jako osób słabszych. Możesz wdać się w bójkę, pomóc przyjaciołom i być twardym skurwielem nawet jeśli jesteś homo. Po wszystkim wracasz do domu i robisz loda facetowi. Nigdy nie miałem aspiracji, aby wstąpić do gangu bikerów albo zostać hooliganem. Po części mam nadzieję, że moje przesłanie pomoże ludziom zrzucić skorupę, pod którą ukrywali się w zdominowanych przez kulturę maczo grupach czy środowiskach.

Jak długo będziesz to robił?
Nie wiem. Minęło dopiero kilka lat, odkąd zacząłem zajmować się homo-twórczością, a tradycyjne graffiti uprawiam od prawie 20 lat. Dopiero odkryłem swoją drogę ekspresji, która pomaga mi wyrazić frustracje. Przy okazji wciskam kij w mrowisko, jeśli chodzi o niektóre uprzedzenia. Myślę, że mam idealny instrument do wyrażania siebie.

Dzięki za wywiad EDES.