FYI.

This story is over 5 years old.

podróże

RELACJA Z GEJOWSKIEJ PARADY NA UKRAINIE

Ukraina jako pierwsza zalegalizowała homoseksualizm, co oczywiście jest chwalebne, ale trudne do zrozumienia jeśli spojrzy się na najnowszą historię.

Ukraina jako pierwsza zalegalizowała homoseksualizm, co oczywiście jest chwalebne, ale trudne do zrozumienia jeśli spojrzy się na najnowszą historię. W zeszłym roku, pierwsza parada gejowska w Kijowie została odwołana pół godziny przed startem, ponieważ policja, generalnie niezadowolona z wydarzenia – poinformowała organizatorów, że nie mogliby ochronić ich przed prawicowymi chuliganami. Kilka chwil później, jeden z organizatorów został zaatakowany gazem pieprzowym i hospitalizowany. Inni regularnie otrzymują pogróżki.

Reklama

Pomimo przytłaczającego tła, tym razem team kijowskiej parady stwierdził, że sama parada to za mało, i że rajd przez miasto podczas rodzinnego, ogólno miejskiego festiwalu „Dzień Kijowa” to świetny pomysł. Zgodnie z oczekiwaniami, to skłoniło wielu przestraszonych obywateli do stawienia się w anty-marszach, tworząc logistyczny koszmar dla władzy, która natychmiast zakazała wszystkich rajdów – hetero czy homo. Jeszcze raz parada kijowska została przeniesiona na brzeg miasta, a jej dokładne miejsce zostało utrzymane w tajemnicy, żeby nie przyciągnąć wandali. Przynajmniej taki był plan.

25 maja o poranku, w dniu wydarzenia, dziennikarze zostali poproszeni o spotkanie przed stacją metra, zarejestrowanie akredytacji i poczekanie aż zostaną eskortowani na paradę. Zrobiliśmy jak nam kazano i znaleźliśmy się w nieruchomym autobusie, otoczeni organizatorami parady, którzy nie chcieli powiedzieć nam dokąd jedziemy. Trwaliśmy tak przez około godzinę, niecierpliwie paląc i filmując siebie nawzajem, kiedy nagle kierowca otrzymał telefon. Nie zdążyliśmy mrugnąć, mknęliśmy przez autostradę.

Dwadzieścia minut później spojrzeliśmy przez okna naszego autobusu, żeby zobaczyć wkurzony tłum unoszący krzyże, kolumnę sił specjalnych biegnących w ich stronę i policyjne vany zaparkowane w oddali. Było jasne, że parada przestała być tajna.

Wydostawszy się z autobusu, przebrnąłem przez linię policjantów, za którą spokojnie stała grupa 50 działaczy LGBT, z głowami uniesionymi ku górze i tęczowymi flagami powiewającymi na wietrze. Kilkaset metrów dalej oddziały policji łączyły ramiona, żeby utrzymać paczkę ortodoksyjnych chrześcijan z dala. Były śpiewy, banery porównujące homoseksualizm do pedofilii, była babuszka w chuście na głowie, ze zdjęciem świętego w dłoni płacząca, że Kijów utonie w piekle przez gejów.

Reklama

Poszedłem trochę dalej i znalazłem siedzącego pod drzewem Romana, młodego księdza z Ukraińskiego Kościoła Ortodoksyjnego. Wydawał się być sympatyczny i inteligentny, choć czasem jego wzorzec go zawodził: Samiec kota nie może mieć dzieci z drugim samcem. Dlaczego nie zrobimy demonstracji, żeby małe kociaki mogły być adoptowane przez samców kotów?

Roman z grubsza wytłumaczył strach swojego narodu. Mianowicie, przedstawienia takie jak parada gejowska, narzucana jest na Ukrainę przez zachodnią Europę, żeby osłabić moralność i kulturę narodu. Albo, tak jak powiedział to Michaił Czeczetow, z rządzącej Partii Regionów: Nie chcemy wejść do Europy przez dupę. Duża liczba obserwatorów LGBT z Niemiec i Skandynawii nie pomogła sprawie. Jak mogliby zaradzić tej chorobie? Według Romana rząd nie byłby pomocny, ponieważ „40 procent parlamentu jest homo”.

W trakcie naszej rozmowy, kobiety wokół proponowały nam ikony świętych, a Roman stracił wątek. Wróciłem do parady, która skarłowaciała przez obecność policji, mediów i demonstrantów. Atmosfera zaczęła być gorąca. Ciche skandowanie uczestników i wczesny progres były przerywane przez religijnych fanatyków, którzy zdołali wejść na paradę jako prasa. Krzyczeli i rzucali się na banery aż zostali odsunięci przez policję. Akurat rozmawiałem z jednym działaczem o jego nadziei na bezpieczną paradę, gdy wielka petarda przeleciała przez tłum i wybuchła tuż pod naszymi stopami.

Reklama

Trzysta metrów od miejsca wydarzenia, marsz zatrzymał się. Ukraińska Parada Gejów trwała niecałą godzinę, a zdewastowała kawałek ziemi wielkości dużego basenu. Grupa działaczy LGBT została w pośpiechu wprowadzona do autobusów. Powiedziano mi, że droga powrotna nie będzie prosta, ponieważ musieli kilkukrotnie zmieniać środki transportu oraz ubrania, by uniknąć faszystowskiego ogona.

Kiedy obiekty gniewu znikały w oddali, różne niezadowolone grupy zostały, szukając powodu do kłótni.

Przyczajoną pod mostem, niedaleko parku, grupę młodych, pijanych białych kolesi wygoniła policja. Mieli na sobie białe maski chirurgiczne („by chroniły nas przed grypą”, tłumaczył jeden z liderów), po których można było rozpoznać w nich stronników Svobody, ukraińskiej ultranacjonalistycznej partii, która ma 38 miejsc w parlamencie. Partia powstała, gdy Kozacy pojawili się zakamuflowani, machający linami i portretami cara Mikołaja II Romanowa. Nie minęło wiele czasu a ich nastroje stały się homofobiczne. Kiedy spytałem jednego z Kozaków o oskarżenia ich o antygejowskie ataki, uśmiechnął się i powiedział, że geje są ich dziećmi, martwią się o nich, więc kiedy źle się zachowują, dostają przyjacielskiego klapsa.

W tym momencie jednostki policji wróciły do swoich vanów i odjechały, zostawiając nas, media, otoczonych przez dziwne postaci, które na pewno znalazłyby okazję do złożenia kilku „przyjacielskich klapsów”. Zdecydowaliśmy, że zgromadzona ludność nie zna albo nie interesuje się różnicami między dziennikarzami a gejowskimi turystami, więc w ciszy odeszliśmy.

Reklama

Z perspektywy czasu mówiąc, miło byłoby zobaczyć więcej Ukraińców na paradzie, biorąc pod uwagę, że duża  liczba obserwatorów LGBT z  Niemiec i Skandynawii tylko potwierdziła podejrzenia protestujących, że wydarzenie to złowrogi spisek Unii Europejskiej. Strach wciąż szerzy się wśród lokalnej społeczności gejowskiej. Nie ma żadnych otwarcie homoseksualnych osób publicznych na Ukrainie, a legalne zabezpieczenia przeciwko przestępstwom na polu nienawiści i dyskryminacji są na zerowym poziomie. Prawodawstwo, które zabroniłoby „homoseksualnej propagandy” jest obecnie tematem debat w parlamencie.

Ale nikt nie zaprzeczy, że 25 maja przejdzie do historii jako dzień zwycięstwa dla ukraińskich działaczy praw człowieka. Różowa Rewolucja musi jeszcze trochę poczekać, ale kiedyś musi nastąpić.

Zobacz też:

Płacz i szmer w Obamastanie

Poprawność polityczna jest niepoprawna

Wywiad z najpopularniejszą transseksualną modelką z Toronto