FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Najstraszniejsze momenty z życia legend horroru

Każdy czasem się czegoś boi, tylko szaleńcy nie czują strachu

Twórcy filmowych horrorów wyprodukowali tyle pokarmu dla naszych koszmarów, że starczy go na całe życie pełne złych snów. Ci wszyscy szaleni mordercy, rozczłonkowane mutanty, te narodziny obcych, rozrywane na strzępy gnijące ciała… Skoro tego typu wizje wypełzają z głębin wyobraźni filmowców zajmujących się grozą, to czego boją się ci ludzie?

Porozmawiałam z kilkoma ikonami horroru i zadałam każdej z nich jedno pytanie: „Jaka sytuacja, która przytrafiła ci się w prawdziwym życiu, przeraziła cię najbardziej ze wszystkich?".

Reklama

Wszystkie ilustracje wykonał Nick Gazin

WES CRAVEN

Koszmar z ulicy Wiązów, Krzyk, Wzgórza mają oczy

Półtora roku temu zatrzymałem się wraz z żoną w kilkusetletniej gospodzie na północy Szkocji. Kiedy przyjechaliśmy na miejsce, powiedziano nam niemal od razu, że budynek jest nawiedzony. Ja, w żadnym wypadku, nie doświadczyłem w życiu nic ponadnaturalnego. Zwykle nie wierzę też w nic, dopóki nie zobaczę tego na własne oczy. Gospodarz oprowadził nas po takim dużym krużganku, który łączył lobby z ogromną jadalnią. Zatrzymał się i pokazał nam lustro, które niedawno musieli tam przenieść z restauracji. Goście dostrzegali w nim odbicia ludzi, ale kiedy się odwracali, żeby się rozejrzeć, nikogo takiego nie było na sali. „Taa, na pewno" – pomyślałem i zaśmiałem się w duchu.

W naszym pokoju stał gigantyczny kominek, z otwartym na oścież paleniskiem całkowicie czarnym od sadzy, która musiała się w nim osadzać przez lata. Chociaż stało praktycznie w nogach łóżka, nie dało się go rozpalić, więc przestałem się nim przejmować. Jednak tej nocy śniło mi się, że patrzę w kominek i był iście średniowiecznych rozmiarów – palenisko tak wielkie, że mogłeś w nie wejść. Z jego ciemności wyłoniła się widmowa kobieta w długiej szacie, która najpierw rozejrzała się wkoło, a potem spojrzała prosto na mnie. Nagle wyciągnęła ramiona do przodu i ruszyła niezwykle szybko w moją stronę. Obudziłem się z krzykiem, łapiąc desperacko powietrze. Nie mogłem złapać oddechu.

Reklama

JOHN CARPENTER

Halloween, Coś, Oni żyją

W moim życiu zdarzyło się dużo przerażających rzeczy. Głównie za młodych czasów. Wydaje mi się, że wtedy bałem się prawie wszystkiego. Ostatnio, kiedy odwiedzałem mojego ojca w Kentucky, zaczęła mi się odklejać siatkówka w prawym oku. Zapytałem badającego mnie okulistę, czy mogę polecieć z powrotem do LA i mojego własnego lekarza od oczu. Powiedział mi, że siatkówka może się całkowicie oddzielić podczas lotu i natychmiast muszę przejść operację. Aż do zabiegu, przeprowadzonego dwa dni później, bałem się, że oślepnę. Mój wzrok to moja kariera, moje życie. Do niedawna odwarstwienie się siatkówki oznaczało ślepotę. Myślałem, że to już, kurwa, koniec. Zabieg się udał, acz nie bez komplikacji. Strach przeminął. Dziś widzę normalnie.

FRANK HENENLOTTER

Frankenhooker, Basket Case, Brain Damage

Broadwayowski musical Annie. To dopiero przerażająca sprawa. Ilze Balodis, moja bliska przyjaciółka, która grała w Basket Case, pracowała kiedyś na uczelni American Academy of Dramatic Arts. Szkoła zawsze dostawała bilety na przedpremierowe pokazy różnych przedstawień na Broadwayu, także w 1977 roku wybrałem się do Alvin Theatre, żeby obejrzeć Annie, trzy dni przed oficjalną premierą. Musical od samego początku napawał mnie grozą. Nieznośne broadwayowskie gnojki męczące się z udawaniem „słodkich i rozkosznych" sierotek. Dorothy Loudon przebijająca ich swoją rolą pani Hannigan. I ta okropna piosenka Tomorrow, którą śpiewali, jak się zdaję, co 45 sekund. Zapewniałem wszystkich znajomych, że to przedstawienie zdejmą po tygodniu. A stało się wielkim hitem. Na jego bazie powstał film wyreżyserowany przez Johna Hustona. Tego Johna Hustona, możecie to sobie wyobrazić!? W grudniu mają wypuścić remake. Prawdziwy horror, który nigdy się nie kończy.

Reklama

CLIVE BARKER

Hellraiser, Cabal: Nocne plemię, Candyman

Szczerze mówiąc – moja śpiączka. Kiedy zapadasz się w całkowitą ciemność, żeby ocknąć się z rurką do oddychania wepchniętą w gardło i znaleźć się w miejscu rodem z koszmarów, otoczony ludźmi, których nie znasz… To było przerażające. Najgorsze doświadczenie w moim życiu, bez dwóch zdań. I mówię teraz o grozie, nie o rozpaczy, jak przy utracie moich rodziców, utracie pewnych osób, które były dla mnie bardzo ważne. Jeśli chodzi o grozę emocjonalną, taka rozpacz jest gorsza od śpiączki. Jednak jeżeli mamy mówić o grozie w bardziej konwencjonalnym znaczeniu tego słowa, będzie to właśnie śpiączka.

HEATHER LANGENKAMP

Koszmar z ulicy Wiązów, Nowy koszmar Wesa Cravena

Był taki weekend, kiedy zostałam zupełnie sama na małej farmie mojego ojca, gdzieś na zadupiu Oklahomy. Pomyślałam sobie wtedy, że nacieszę się ciszą i spokojem, których zwykle szukam na wsi. Zakładając, że samotne siedzenie w małym domku pośrodku prerii to dla mnie żaden problem. Kiedy jednak zapadł zmrok, okazało się, że każdy dźwięk zamienia się w zgrzytanie metalowego pazura Freddy'ego, a każdy robal czy szop w okolicy wychodził z nocnych ciemności, żeby przestraszyć mnie prawie do nieprzytomności. Nawet wiatr spiskował przeciwko mnie, wysyłając w moją stronę jakieś upiorne głosy. Zrozumiałam, że wszystkie horrory, które w życiu obejrzałam, odtwarzają się właśnie w mojej głowie. A ja tylko chciałam nacieszyć się samotnością! Tę noc spędziłam do cna przerażona, przy ryczącym na cały regulator telewizorze – miałam nadzieję, że to odgoni wszystkie demony.

Reklama

TONY TODD

Candyman, Noc żywych trupów, Władca życzeń

Nie ma nic bardziej przerażającego, niż przyglądanie się, jak na twoich oczach zabijają ambasadora pokoju. Nagle miasto wokół mnie stanęło w ogniu, a ludzie urządzali zamieszki w odpowiedzi na zabójstwo doktora Kinga. Byłem wtedy w siódmej klasie, wychowywała mnie samotna kobieta, moja ciocia. Nie pozwoliła mi wyjść na ulicę i przyłączyć się do protestów. A chciałem, żeby mój głos został usłyszany. Jestem dzieckiem lat 60., więc przeżyłem zabójstwa prezydenta Kennedy'ego, Roberta Kennedy'ego i doktora Kinga. Co może być bardziej przerażającego, niż przyglądanie się jak człowiekowi walczącemu o pokój przydarza się coś takiego, a ty nie możesz nic z tym zrobić?

LINNEA QUIGLEY

Powrót żywych trupów, Hollywood Chainsaw Hookers; Cicha Noc, Śmierci Noc

Kiedy miałam 14 albo 15 lat, pojechałam z rodziną na wakacje do Acapulco. Kiedy zameldowaliśmy się już w wynajętym domku, moja mama została w środku, a ja poszłam z tatą do sklepu. Tata zapomniał portfela, na szczęście, bo gdy się wróciliśmy, zobaczyliśmy dwóch ogromnych mężczyzn w ogrodzie. Zamierzali właśnie wejść do domku. Zanim zdążyliśmy jakkolwiek zareagować, mężczyzna trzymający w dłoni maczetę złapał mnie drugą ręką. W przypływie wściekłości, kopnęłam go z całej cholernej siły. I puścili nas wolno. Kiedy teraz patrzę na to z perspektywy czasu, powinnam to uznać za przepowiednie dotyczącą mojej kariery. Byłam wtedy w bikini.

Reklama

TOM SAVINI

Świt żywych trupów, Od zmierzchu do świtu, Piątek 13-go

Najbardziej przerażające doświadczenie w moim życiu to czas, który służyłem jako fotograf wojskowy w Wietnamie. Twoje całe ciało trzęsie się i drży, a twój umysł skupia się wyłącznie na jednym – czy z tych lasów wybiegnie na mnie jakiś człowiek? Bo jeśli tak, to będzie chciał mnie zabić. Kiedy doświadcza się TEGO w normalnym życiu? Nigdy. To naprawdę straszna sprawa, jak musisz o czymś takich rzeczach. Zwłaszcza po tym, jak były już ataki i wiesz, że oni się tam czają, i jest ciemno… bardzo ciemno… nim chmury przesuną się na niebie i księżyc oświetli twoją pozycję. Pomyśl o tego rodzaju strachu. Siedząc w kinie, identyfikujesz się z postacią na ekranie i możesz w ten sposób pójść drogą, powiedzmy, ojca Merrina z Egzorcysty, i kurewsko się tego boisz, ale gdzieś w głębi duszy wiesz, że siedzisz sobie bezpiecznie w kinie. Wyobraź sobie teraz, że w głębi duszy wiesz, że nie jesteś bezpieczna. Boisz się, że cię postrzelą lub wysadzą w powietrze… i nie ma tego głębokiego poczucia bezpieczeństwa wynikającego z faktu, że jesteś gdzie indziej. To jest najbardziej przerażająca sytuacja.

R. A. MIHAILOFF

Leatherface, Teksańska Masakra Piłą Mechaniczną III

Jestem człowiekiem, którego nikt nie chciałby spotkać w ciemnej uliczce, serio. Ale szczerze, ciężko mi sobie przypomnieć, żeby coś mnie w życiu tak dogłębnie przeraziło. Jedyna rzecz, która mnie naprawdę przeraża, to śmierć. Śmierć napawa mnie totalną grozą. Głównie dlatego, że jestem ateistą i wierzę, że jak umierasz, to po prostu gaśnie światło i już. Koniec. Jak finał Rodziny Soprano. Kocham moje życie i jest mi tu dobrze. Nie chcę, żeby to się skończyło. Myśl, że miałbym to wszystko stracić, po prostu mnie przeraża. Lubię być duży i silny. Lubię być mężczyzną. Lubię występować w filmach.

Reklama

ANGUS SCRIMM

Phantasm, Umysł poza kontrolą, John ginie na końcu

Moje życie cierpi na niedobór upiorów, duchów i bestii. Nigdy nie postawiłem nogi w nawiedzonym domu. Nic związanego z gatunkiem zwanym horrorem nigdy mnie tak naprawdę nie przestraszyło. Nie męczą mnie żadne koszmary, może oprócz codziennych przypadków, jak choroba kogoś bliskiego. Na swoje sny czekam z utęsknieniem. Jestem w nich zwykle w podróży i wracam właśnie do domu, nie mogąc się doczekać, aż zobaczę osoby, które kocham. W moich snach jest każdy, kogo kiedykolwiek kochałem. Mój najbardziej zbliżony do koszmaru sen, jaki kiedykolwiek mi się przyśnił, to powracająca czasem wizja całkowicie brązowego miasta, zubożałego i opuszczonego. Czuję się w nim samotnie, tylko od czasu do czasu widzę w oddali jakąś sylwetkę.

MICHAEL BERRYMAN

Wzgórza mają oczy, Dziewczyna z komputera, Teenage Exorcist

Nakreślę szybko tło: dawno, dawno temu byłem skautem i pracowałem dla departamentu szeryfa jako nurek-ochotnik, miałem też certyfikat zaawansowanych umiejętności udzielania pierwszej pomocy od Czerwonego Krzyża. Po prostu lubię pomagać.

Jechałem sobie na motocyklu, to było gdzieś w połowie lat 70. Żeby sprecyzować dla jasności opowieści, kręciły mnie supermotocykle. Miałem pięknego Nortona Commando 750. Świetny, pełen mocy motor. Wracałem z San Luis Obispo wzdłuż wybrzeża i w tamtym momencie przejeżdżałem przez Santa Barbara. Zauważyłem, że przede mną zdarzył się wypadek samochodowy. Stary bus Volkswagena, straszny gruchot, leżał na boku. Gdy zaparkowałem motor, zorientowałem się, że z busa wyrzuciło trzy osoby.

Od razu wiedziałem co robić. Zatrzymałem ruch, poprosiłem paru ludzi, żeby powysiadali z aut i poinstruowałem ich, jak powinni trzymać głowę poszkodowanego mężczyzny, bo miał on problemy z oddychaniem. Wyglądało na to, że ma przebite płuco. Powiedziałem: „Jak zauważycie, że dzieje się coś dziwnego, to zawołajcie mnie, powiem wam co robić. Karetka jest już w drodze". Przeszedłem do następnego poszkodowanego, półprzytomnego mężczyzny, a obok niego leżał garnek, taki z dawnych czasów, ciemnoniebieski z białymi kropkami. Był pełen spaghetti!

Na innym pasie drogi, leżało coś, co wyglądało jak kopczyk ułożony z koców, ale tak naprawdę kryła się w nim kobieta z okropną raną głowy. Brakowało sporego fragmentu jej czaszki. Biedna dziewucha strasznie cierpiała. Kiedy dociskałem jej ranę, spojrzałem w górę i zobaczyłem BMW, w którym siedział facet w garniturze. Zmieniał pasy, przeciskając się przez zator, bo czuł się bardzo ważny i gdzieś się śpieszył. Gdy się zbliżał, nie wiedział, że w kupie koców jest człowiek. Tuż przed tym, jak już miał ją przejechać, wyskoczyłem mu przed maskę, a on uderzył w klakson, żebym zszedł mu z drogi. W ogóle nie obchodził go wypadek, ani trochę. „Proszę się zatrzymać! Proszę nam pomóc" – krzyknąłem. Zatrąbił jeszcze raz, wystawił głowę przez okno auta i odkrzyknął: „Zejdź mi z drogi, kurwa!". Podjechał trochę bliżej i stuknął mnie zderzakiem w nogi, o tak delikatnie. To wskoczyłem na maskę jego BMW, złapałem jego wycieraczki i zacząłem walić w jego przednią szybę, aż pękła pod naciskiem moich pięści. Przynajmniej zatrzymał wreszcie samochód.

Mniej więcej wtedy przyjechała policja. Gość z BMW wrzeszczał: „Aresztujcie tego człowieka! Zbił mi przednią szybę!". A ja powiedziałem: „Ten człowiek chciał przejechać po rannej". Pan Biznesmen, Pan Ważny, wysiadł na to z wozu, najwyraźniej chcąc ubić ze mną jakiś interes. Jednak policjant złapał go za krawat i za pasek, obrócił całego, postawił but sami-wiecie-gdzie, docisnął trochę, a potem skuł gościa. Facet w końcu się zamknął. Doglądałem poszkodowanej dopóki nie zjawili się sanitariusze. Później poszedłem do jadłodajni po drugiej stronie drogi, żeby spisali ode mnie raport, a policjant dał nagle kelnerce 20 dolców i oznajmił: „Ten pan zje tutaj – cokolwiek zamówi, my płacimy". „OK" – odparłem. „To zostanę i zjem jakiś deser. Lubię ciasta".