FYI.

This story is over 5 years old.

gry

Brutalne gry komputerowe robią nam sieczkę z mózgu

Jak się okazuje, lata spędzone na bezmyślnym rozjeżdżaniu samochodem dziwek w Grand Theft Auto i podobnych zabawach nie pozostają bez wpływu na nasze zachowanie.

Jak się okazuje, lata spędzone na bezmyślnym rozjeżdżaniu samochodem dziwek w Grand Theft Auto i podobnych zabawach nie pozostają bez wpływu na nasze zachowanie. Ostatnie badania dowodzą, że brutalne gry komputerowe mogą wywołać zmiany w obszarach mózgu odpowiedzialnych za funkcje kognitywne i kontrolowanie emocji nawet w przeciągu tygodnia. Z pewnością podniesie to temperaturę w i tak już gorącej dyskusji na temat rzeczywistego wpływu wynaturzonych gier komputerowych na umysły graczy.

Reklama

Badanie, o którym mowa, zostało przeprowadzone przez Akademię Medyczną Uniwersytetu w Indianie (IUSM), której przedstawiciele od dawna uczestniczą w debacie na temat przemocy w mediach. Jest ono szczególnie interesujące, ponieważ w odróżnieniu od wcześniejszych badań dokładnie dokumentuje zmiany w mózgach badanych osób za pomocą rezonansu magnetycznego. Wcześniejsze badania rzadko wykazywały negatywne efekty neurologiczne grania w gry komputerowe. Według naukowców z Uniwersytetu w Indianie (IU) mogło tak być dlatego, że nie skupiały się one na obserwacji funkcjonowania mózgu z użyciem zaawansowanych technologii obrazowania.

- Jako pierwsi dowiedliśmy, że w losowej próbie młodych dorosłych występuje zmniejszona aktywność niektórych przednich obszarów mózgu po tygodniu grania w brutalne gry komputerowe w domu - mówi dr Yang Wang z Wydziału Radiologii i Obrazowania IU. - Obszary te odgrywają ważną rolę w kontrolowaniu emocji i agresywnych zachowań - dodaje.

Przykładowa plansza z wynikami badania funkcjonalnego rezonansu magnetycznego przeprowadzonego na IUSM.

W badaniu wzięło udział 28 mężczyzn w wieku 18-29 lat, którzy wcześniej mieli niewielki kontakt z brutalnymi grami komputerowymi. Połowa z nich spędziła 10 godzin na przestrzeni tygodnia na grze, w domu, w brutalną strzelankę. Naukowcy podkreślali wagę przeprowadzenia eksperymentu w warunkach domowych, gdyż pozwalało to na dokładniejsze odtworzenie doświadczenia będącego udziałem zwykłych miłośników gier komputerowych niż rozgrywanie partii Counter Strike'a w laboratorium.

Reklama

Następnie wszyscy uczestnicy eksperymentu zostali każdy z osobna poddani serii testów, czemu towarzyszyło badanie rezonansem magnetycznym. Jak się okazało, ci, którzy grali w strzelankę, wykazywali mniejszą aktywność w lewym dolnym płacie czołowym oraz przedniej części kory obręczy, czyli obszarach mózgu odpowiadających za funkcje kognitywne i regulację zachowań agresywnych. W przeciągu tygodnia funkcjonowanie tych obszarów wróciło do normy.

Czy to gwóźdź do trumny brutalnych gier komputerowych? Niekoniecznie. Owszem, badanie dowodzi, że brutalne gry komputerowe rzeczywiście wpływają na funkcjonowanie mózgu, co daje do ręki poważną broń przeciwnikom gier komputerowych. Jego wartość leży jednak w przedstawieniu solidnych metod do zastosowania w podobnych badaniach, jak również w tym, że podkreśla ono potrzebę przeprowadzenia długotrwałych badań.

Choć wiadomo już, że tydzień grania w gry komputerowe wpływa na funkcjonowanie mózgu, nie wiadomo czy wpływ ten utrzymuje się w długim okresie. Nie wiadomo też, w jakim stopniu wpływ ten można porównać do wpływu innych brutalnych doświadczeń, takich jak oglądanie filmów wojennych czy choćby gra w piłkę. Badanie przeprowadzone przez Akademię Medyczną IU stanowi pewną pożywkę intelektualną i można mieć nadzieję, że da impuls do dalszych badań w tym zakresie, które wyjaśnią powyższe wątpliwości. W międzyczasie spodziewajcie się ataków na gry komputerowe w mediach.

Aktualizacja: Nasz czytelnik Adam Throwbridge wytknął nam, że w artykule pominęliśmy kluczową informację. Otóż opisywane badanie zostało sfinansowane przez Ośrodek Udanego Rodzicielstwa (Center for Successful Parenting), który słynie z zaangażowania w walkę przeciw brutalnym grom komputerowym. Choć nie chcemy niczego przesądzać, zasadniczo nie ufamy badaniom finansowanym przez środowiska mające żywy interes w tym, by miały one określony wynik. Niezależnie od jakości opisywanego badania (można mieć zastrzeżenia do wielkości próby badawczej oraz czasu, w jakim zostało przeprowadzone) sytuacja ta wydaje się o wiele bardziej podejrzana niż na przykład finansowanie badań nad zmianami klimatycznymi przez firmę naftową (jej przynajmniej mogłoby zależeć na otrzymaniu wiarygodnych danych ze względów biznesowych). Ogólna zasada mówi, że im więcej badań, tym lepiej dla dyskusji, jednak gdy wyniki jednego z nich dokładnie odpowiadają oczekiwaniom finansującej je organizacji należy je wyrzucić do śmietnika.

Via Motherboard