FYI.

This story is over 5 years old.

podziemie

Na gołe pięści: poznaj prawdziwy „Podziemny krąg” Wielkiej Brytanii

Świat podkoszulków, przyczep kempingowych, kłusowników, łysych łbów, złamanych nosów, złotych kajdanów, bel siana i spelunek

Zwrot „na gołe pięści" stanowi stały element zbiorowej wyobraźni Brytyjczyków. Słowa te przywodzą na myśl istniejący od zawsze, a jednocześnie trudno dostępny świat podkoszulków, przyczep kempingowych, kłusowników, łysych łbów, złamanych nosów, złotych kajdanów i spelunek. To świat Charlesa Bronsona, oczywiście zanim ten zaczął nacierać się masłem i rzucać się na strażników więziennych. To świat, w którym słabość nie ma racji bytu, a bijatyka w rękawicach nikomu nie podnosi adrenaliny.

Reklama

Tzw. zwykłych ludzi walka na gołe pięści jednocześnie oburza i zachwyca. Popularność książek o prawdziwych przestępcach oraz filmów w rodzaju Przekręt czy Bronson dobitnie świadczą o naszej wrodzonej fascynacji tym zjawiskiem. Gwiazdy boksu zawodowego mogą przechwalać się zdobytymi pasami mistrzowskimi, odbierać nagrody dla najlepszego sportowca roku, występować w programach tanecznych, ale to na wpół mityczny, szemrany świat walk na gołe pięści jest z pewnością bardziej intrygujący. Właśnie dlatego postanowiliśmy nakręcić o nim film.

Autor i James „Cygan

Autor i James "Cygan" McCoy

Bare Knuckle, który można obejrzeć na VICE.com, nie skupia się wyłącznie na samych walkach. Jego głównym tematem jest narosła wokół nich subkultura, która mimo kilkusetletniej historii wciąż nie przeniknęła do mainstreamu.

W sumie to dziwne, że walka na gołe pięści, czyli najstarszy ze wszystkich sportów walki, postrzegana jest jako coś, co można zobaczyć wyłącznie na filmach Guya Ritchiego, ewentualnie w obozowiskach Podróżników Irlandzkich. Nawet w dzisiejszym świecie, w którym wyjątkowo brutalne walki MMA są nam sprzedawane jako najwyższej jakości połączenie NASCAR, zapasów i rytualnych łomotów spuszczanych nowym członkom gangu, młócka bez rękawic uważana jest za coś niestosownego.

Mimo to przy bliższym spojrzeniu okazuje się, że na Wyspach subkultura ta prężnie się rozwija, a jej fascynacji mają nadzieję, że już niedługo osiągnie ona popularność porównywalną do UFC.

Reklama

Andy Topliffe (z lewej) i Sean Rowlands

Andy Topliffe przez długie lata brał udział w nielegalnych walkach na gołe pięści, jednak zniechęcił się do nich po tym, jak na jego oczach pewien młody zawodnik z Polski został porzucony na pewną śmierć przez organizatorów jednej z takich walk. Mimo to wciąż uważany jest przez niektórych za najlepszego zawodnika w tej dyscyplinie.

Ostatnio głośno zrobiło się o jego firmie promotorskiej B-Bad: filmy z organizowanych przez nią walk biją rekordy oglądalności, jej nazwa zaczęła pojawiać się w gazetach, a liczba jej zagorzałych fanów wciąż rośnie. B-Bad m stajnię zawodników w całym kraju, z których każdy gotowy jest zgodnie z odwieczną brytyjską tradycją obić przeciwnikowi ryja.

Jednocześnie należy zaznaczyć, że Andy podchodzi do sprawy profesjonalnie. Owszem, walki wciąż toczą się między belami siana, a ich uczestnicy rozkwaszają sobie nawzajem nosy, ale wszystko odbywa się w obecności lekarza, stojących w narożniku opiekunów, ochrony, a czasem nawet policji. Choć większość widzów wygląda, jakby sama była gotowa wejść do ringu (a przynajmniej przekupić jednego z walczących by w czwartej rundzie dał się pokonać), Andy zapewnia, że robi wszystko co w jego mocy, by na organizowanych przez niego walkach nie było hazardu, ustawiania zawodów, gangsterki i przekrętów. Jednocześnie jednak przyznaje, że w przypadku walk na gołe pięści pełna eliminacja tego typu zjawisk jest niemożliwa.

Reklama

Tatuaż jednego z widzów.

Taka niejednoznaczność jest typowa dla tego świata, w którym nie istnieją spójne zasady i który wymyka się próbom konkretnego opisu, również od strony prawnej. Dopóki jednak nie wkracza do akcji sąd i nie dochodzi do zachowań przestępczych, wszystko wydaje się być w miarę legalne.

Oprócz całkiem profesjonalnej organizacji walki na gołe pięści mają jeszcze jedną zaskakującą cechę. Otóż wbrew temu, co można by sądzić zważywszy na ich złą sławę, w rzeczywistości są one mniej niebezpieczne dla uczestników niż tradycyjne walki bokserskie (oraz MMA). Działa tu prosta zasada: do nokautu dochodzi, gdy cios wywołuje wstrząśnienie mózgu skutkujące utratą przytomności. Prawy sierpowy lądujący na brodzie jest tak skuteczny nie ze względu na siłę ciosu, tylko na duże prawdopodobieństwo wywołania w ten sposób wstrząśnienia mózgu.

Choć w walkach na gołe pięści często dochodzi do nokautu, są one bezpieczniejsze od boksu właśnie ze względu na brak rękawic, który paradoksalnie ściąga na tę dyscyplinę największą krytykę ze strony laików.

Rękawice bokserskie są o wiele większe i cięższe niż goła pięść, przez co w tradycyjnym boksie ryzyko poważnych urazów wewnętrznych jest znacznie wyższe. Do tego ręce nieosłonięte rękawicami są o wiele bardziej narażone na złamania, co sprawia, że w walce na gołe pięści zawodnicy są częściej zmuszeni do przerwania walki, ewentualnie do zadawania słabszych ciosów.

Reklama

Z kolei wielbicieli przemocy z pewnością zainteresuje fakt, że w walce na gołe pięści o wiele częściej zdarzają się rany powierzchowne, a to oznacza o wiele więcej krwi. W związku z tym wszystko wygląda bardziej makabrycznie, co nie zmienia faktu, że ryzyko odniesienia śmiertelnych obrażeń, zarówno w krótkim jak i długim okresie, jest o wiele niższe niż w boksie.

Choć walki na gołe pięści są nie tylko bezpieczniejsze ale i bardziej widowiskowe niż tradycyjny boks, ich największe gwiazdy to wciąż postaci niszowe, równie popularne co modelki z Babestation czy zapomniane gwiazdki pop z lat 80-tych. Owszem, mają groźne ksywy, ale na zawody jeżdżą autobusami, a po walce idą na piwo do pubu.

Podczas gdy bokserzy należą do najlepiej zarabiających sportowców na świecie, zawodnicy walczący na gołe pięści za wygraną dostają raptem 425 dolarów, a za przegraną 70 dolarów. Nie ma wśród nich zawodowców – większość zarabia na życie jako pracownicy fizyczni lub umysłowi. Wielu ma na koncie wyrok, a przynajmniej trudną przeszłość za sobą. Zawodnicy sporo po czterdziestce nie należą do rzadkości.

James „Cygan" McCrory

James „Cygan" McCrory jest jedną z największych gwiazd walk na gołe pięści w Wielkiej Brytanii. Ten charyzmatyczny młody zawodnik, przypominający nieco z wyglądu Sébastiena Chabala, odbył już ponad 200 walk, w tym zwycięskie pojedynki z wieloma zawodnikami ze ścisłej czołówki, np. Davem Radfordem, z zawodu tynkarzem, który kiedyś przetrwał walkę z zawodowym panamskim bokserem Roberto Duránem.

Reklama

Odwiedziliśmy Jamesa w jego domu w Newcastle na kilka dni przed jego historycznym starciem z Jasonem „Karabinem" Youngiem, będącym pierwszą od ponad 150 lat walką na gołe pięści między Brytyjczykiem i Amerykaninem. By dorównać Jasonowi masą, James musiał ostro przybrać na wadze, co osiągnął spożywając znaczne ilości Guinnesa. Ciekawe, co powiedzieliby na to brytyjscy olimpijczycy.

Seth Jones po walce.

Choć jako bokser 32-letni James uchodziłby za weterana, w świecie walk na gołe pięści, gdzie nikogo nie dziwi siwizna u zawodnika, wciąż jest „młodym talentem". Być może dzieje się tak dlatego, że w tej drugiej dyscyplinie większą rolę odgrywa siła umysłu. Inne możliwe wytłumaczenia to wciąż niewielka popularność tej formy walki oraz fakt, że wśród przedstawicieli mojego pokolenia przeważają mięczaki. W walce, którą obejrzeliśmy w Colwyn Bay w północnej Walii, były przemytnik narkotyków, a obecnie aplikant adwokacki Seth Jones stanął na przeciwko zawodnika młodszego od siebie o 20 lat.

„Buldog z Leicester"

Zbierając materiały do filmu spotkaliśmy również „Buldoga z Leicester" (prawdziwe imię: Tony). Gdy go odwiedziliśmy, stał akurat w ogródku w poplamionym olejem podkoszulku naciągniętym na największe bary, jakie widziałem w życiu. Jak się okazało, gdy akurat nie walczy na gołe pięści robi modne zestawy do grillowania z kanistrów na benzynę, które następnie sprzedaje na eBayu.

Z kolei Decca „Maszyna" Hedgie to prawdziwy olbrzym. Jest tak przerażający, że kiedyś przeciwnik zwymiotował i wycofał się z walki na sam jego widok. Choć sądząc po wyglądzie Decca mógłby narobić sporego zamieszania w bitwie pod Hastings, w rzeczywistości jest on rodzinnym dwudziestoparolatkiem, który swego czasu był na testach w Newcastle United.

Reklama

Nie oznacza to jednak, że wśród walczących na gołe pięści nie ma żadnych młodziaków. Weźmy chociażby Rossa Chittocka – robotnika i rapera z Abingdon w Oxfordshire, znanego również jako Youngblood oraz MC Adrenalin. Błyskający diamentowymi zębami spod czapki z daszkiem zawodnik sprawia wrażenie sympatycznego łobuza – jednego z tych, co to najpierw podprowadzą ci dziewczynę, a potem postawią piwo.

James Lambert, czyli inaczej „Pan Wesołek".

Podczas naszej podróży poznaliśmy również postać, której historia potoczyła się zupełnie inaczej niż pozostałych zawodników. James Lambert przez lata brał udział w walkach na gołe pięści, pracując jednocześnie jako ochroniarz. Choć nikt nigdy go nie pokonał, jakiś czas temu postanowił zakończyć karierę i wyrzec się wszelkiej agresji, przyjmując pseudonim „Pan Wesołek" i odnajdując się jako instruktor fitnessu. W jego garażu wciąż wisi worek bokserski, jednak James odmawia nawet złożenia dłoni w pięść, a co dopiero pokazania nam, na co go stać. Choć brzydzi się przemocą, w jego zachowaniu – zrywnych ruchach, dzikim spojrzeniu i języku, nad którym nie zawsze panuje, można dostrzec ślady jego przeszłości.

James przypomina mi niepijącego alkoholika, który nie może wypić nawet kieliszka wina w restauracji, ponieważ wciąż walczy ze swoimi demonami, jednocześnie za nimi tęskniąc. Spotkanie z nim było otrzeźwiającym kontrapunktem dla przechwałek, których się nasłuchaliśmy, i popisów, których byliśmy świadkami.

Reklama

Aaron Gaughan (po lewej) w starciu z Sethem Jonesem.

Podczas pracy nad filmem uodporniłem się na wszechobecną przemoc, choć z początku na jej widok aż skręcało mnie w żołądku. Jako miłośnik boksu byłem przyzwyczajony do przerywania walk w przypadku krwotoku oraz do rzucania ręcznika na znak poddania zawodnika. Tymczasem oglądając walki na gołe pięści cały czas myślałem sobie: „nie do wiary, że pozwalają dalej im się bić". Wielokrotnie byłem przekonany, że walka skończy się bardzo poważnymi obrażeniami u przynajmniej jednego zawodnika, jednak zawsze tuż po jej końcu obaj przeciwnicy przepijali do siebie przyjaźnie, przykładając jednocześnie zimne puszki z piwem do szybko rosnących guzów.

Wyprawa do świata walk na gołe pięści wiele mnie nauczyła. W pewnym momencie naszła mnie refleksja, że skoro każdy ma prawo do rozwijania talentów, z jakim się urodził, to dotyczy to również tych, którzy mają talent do mordobicia, nawet jeśli duża część społeczeństwa uważa to za coś niegodnego. Zawodnicy, których poznałem, nie realizowali się w swojej pracy, która na ogół ledwo starczała na opłacenie rachunków. Ponieważ walki na gołe pięści pozostają zjawiskiem podziemnym, swój talent mogą oni traktować co najwyżej jako hobby, ewentualnie jako dodatkowe źródło dochodu i przepustkę do krótkotrwałej chwały w ich jakże mało inspirującym życiu.

Mając to wszystko na uwadze, zacząłem życzliwiej patrzeć na walki na gołe pięści. Jeśli odłożyć na bok to, co dzieje się w ringu, okazuje się, że ci faceci po prostu uprawiają swoje hobby. Fanatyczni fani i zwykli ludzie w roli gwiazd – to kombinacja dobrze znana, chociażby z piłki nożnej w niższych ligach czy ze sceny heavymetalowej. Zarówno w ich przypadku, jak i w przypadku walki na gołe pięści, mamy do czynienia z męską rozrywką przynależącą do świata odchodzącego w przeszłość.

Decca „Maszyna" Hedgie (po lewej) kontra „Buldog z Leicester".

Niezależnie od tego, jakie ma się zdanie na temat sportów walki i ich wpływu na poziom przemocy w społeczeństwie, walkom na gołe pięści nie można odmówić pewnej dozy romantyzmu i budującego braterstwa. Dzięki nim ludzie skazani na egzystencję na marginesie społeczeństwa mogą odnaleźć swoje miejsce na świecie i poświęcić się rozwijaniu własnej subkultury. Do tego na poziomie czysto rozrywkowym walki na gołe pięści są kurewsko emocjonujące.

Bare Knuckle nie jest filmem o biciu się; to film o pewnym typie brytyjskiego samca – faceta nienawidzącego swojej pracy i z trudem funkcjonującego w społeczeństwie, który dzięki udziale w krwawych walkach odnajduje coś na kształt wewnętrznego spokoju. Nawet jeśli z wierzchu tego nie widać