Dekada u boku młodych graficiarzy z całej Europy

FYI.

This story is over 5 years old.

street art

Dekada u boku młodych graficiarzy z całej Europy

Włamania, wejścia na tereny strzeżone i wandalizm w imię street artu w tunelach metra i opuszczonych magazynach

Włamania, wejścia na tereny strzeżone i wandalizm były chlebem powszednim włoskiego fotografa Marco Mendii przez prawie dekadę. Zanim został swoim własnym szefem i założył pracownię kreatywną w Mediolanie, Mendia trzymał się z nastoletnimi graficiarzami używającymi sieci metra w Europie jako miejsc, gdzie ćwiczyli swoje wrzuty. Od 2005 do 2015 śmigali po tunelach bez większych wpadek.

Sam Mendia od 14 roku życia obracał się w tym towarzystwie, zanim jednak skończył 16 lat, odkrył, że bardziej niż tagowanie interesuje go robienie zdjęć tym miejscówkom. „Każde miejsce ma w sobie coś wyjątkowego”, powiedział w wywiadzie dla VICE. „W Wiedniu tunele są szczególnie czyste i dobrze oświetlone” – idealne zarówno dla graficiarza, jak i dla fotografa. Jego ulubionym miastem jest Paryż. „Lubię paryskie tunele. Kocham ich kształt. Są naprawdę duże. Zawsze masz wybór, czy pójść w prawo albo w lewo, są niezwykłe. I nietknięte przez popkulturę”.

Reklama

W 2015 roku Mendia został aresztowany podczas robienia zdjęć najpierw w Mediolanie, a następnie w Paryżu. „W więzieniu na chwilę straciłem nadzieję”, wyznaje. „Uciekanie przed policją sprawiało mi radość, kiedy byłem młodszy. Teraz jest to o wiele mniej ekscytujące”. Mendia ma teraz 28 lat. Niektórzy jego koledzy wciąż malują. Inni wybrali drogę kariery w przemyśle kreatywnym, w sztuce lub w modzie.

Mendia zdecydował się samemu opublikować swoje zdjęcia, by utrwalić zarówno ten ulotny charakter ryzyka, jak i klimat sceny, zanim została zdominowana przez Instagram. „Kiedyś każdy spot był tajemnicą. Media społecznościowe kompletnie to zmieniły”, twierdzi Mendia. „Ludzie podkradają sobie najlepsze spoty”. Dobry tunel albo opuszczony magazyn na odludziu były pilnie strzeżonymi sekretami, którymi dzieliło się tylko z najbliższymi ziomkami. Dziś wszyscy chodzą w te same miejsca, które wcześniej znajdują w sieci. „Z perspektywy podziemia jest dziś o wiele gorzej”, mówi Mendia. „Tym charakteryzuje się mainstream – wszystko widać jak na dłoni”.

Poniżej znajdziesz jedne z najlepszych zdjęć Mendii. Opisał kilka z nich, żeby nadać im kontekst, ale poza tym nie ma przy nich hasztagów ani wskazówek, jak je znaleźć, tak jak i Mendia nie zdradził, gdzie dokładnie zostały zrobione – są więc jedyne w swoim rodzaju.

„Chcę zadedykować ten wywiad przyjaciołom, z którymi dzieliłem najlepsze i najgorsze momenty tej historii”, dodaje Mendia. „AVIDO – 031, ZOOM24m i HERS & SANCHO. Najlepsze mordy na świecie”.

Reklama

Śledź autora zdjęć na jego Instagramie oraz sprawdź jego sztukę w Molto Studio.

Możesz śledzić autora tego tekstu na jego profilu na Twitterze.

Tekst oryginalnie ukazał się na VICE US.

Zobacz galerię zdjęć:

Byliśmy w Mediolanie na czerwonej linii, to jeden z naszych standardowych spotów. Po jakimś czasie zainstalowali tam kamerę, żeby nas złapać. Poszliśmy malować w nocy i kilka minut po tym, jak skończyliśmy robić pociąg w tunelu, usłyszeliśmy z głośnika komunikat, że ma nas tam nie być. Jeszcze zanim uciekliśmy, znaleźliśmy kamerę i wyrwaliśmy ją ze ściany. Dotarliśmy na chatę i nie wiedzieliśmy, co z nią zrobić. Chyba jeden z nas używał jej potem jako przycisku do papieru.

Policjant wskazywał na mnie i krzyknął coś w stylu: „Rozwalę ci aparat!”. Byłem z grupą znajomych w Barcelonie, tagowaliśmy i robiliśmy pociągi za dnia. Było lato, więc wszędzie było pełno turystów. Ktoś zadzwonił po policję i przyjechał do nas ten typ na motorze. Uciekając w pewnym momencie, odwróciłem się, spojrzałem na niego i zrobiłem to zdjęcie. Dopiero po tym, jak obaj usłyszeliśmy dźwięk migawki, zorientowałem się, co jest grane. Na szczęście wyszliśmy z tego cali, ja i mój aparat.

Znaleźliśmy tego szczeniaka na tyłach zajezdni metra w Bukareszcie. Potrzebował pomocy, pociąg uciął mu łapę. Zaczęliśmy się nim opiekować i przynosić mu jedzenie. Przychodziliśmy tam pewnie z tydzień, mieliśmy regularny dostęp do miejscówki. Przekupywaliśmy tamtejszą ochronę hajsem, szlugami i piwem, po czym wpuszczali nas na teren, gdzie mogliśmy malować.