20 lat minęło, jak jedna noc

FYI.

This story is over 5 years old.

Kultura

20 lat minęło, jak jedna noc

Są takie imprezy Między Nami, o których krążą już legendy

Nie wierze, że jestem już taka stara - pamiętam początki Między Nami i moje w Między Nami początki. Nie byłam co prawda na otwarciu, 29 października 1994 roku, i nie przypominam sobie tych pierwszych trudnych miesięcy, kiedy właścicielka, Ewa Moisan, sama siadała w oknie knajpy i udawała gościa, żeby sprawić wrażenie, że goście w ogóle są. Ja odkryłam to miejsce trochę później - już było o nim głośno.

Reklama

Miałam 15 lat, kiedy przyprowadziła mnie tam koleżanka - Francuzka - oczywiście dużo fajniejsza ode mnie. Byłam strasznie spięta, bo wydawało mi się, że wszyscy, nie tylko ona, są tam dużo  fajniejsi ode mnie - pracownicy (jeszcze wtedy nie obśmianych) agencji reklamowych, fotografowie, aktorzy, modelki, a nawet kelnerzy. A przede wszystkim - geje. Jezu, jak modnie było wtedy przyjaźnić się z gejem! I jacy oni wszyscy - na tle raczej buraczanej mody drugiej połowy lat 90. - byli śliczni! Jak marynarz Jean Paula Gaultiera! Bardzo długo wierzyłam też w istnienie słynnych kart członkowskich (których nigdy nie było). Każda kawa w Między Nami to była wielka próba - wpuszczą mnie, czy zapytają o kartę, jestem ok, czy jestem wieśniarą? Ludzie, którzy tam przychodzili wydawali mi się najlepsi na świecie. Jestem przekonana, że gdyby mnie któregoś dnia do Między Nami nie wpuszczono, to straciłabym całą pewność siebie, a moje życie potoczyłoby się inaczej.

Piknik. Rok 1997

Podczas jednej z pierwszych wizyt podszedł do mnie fotograf, Czech, przedstawił się i zapytał czy zgodziłabym się pozować mu do zdjęć. Za kasę! Byłam zachwycona - artysta z zagranicy (OK, Czech, ale mówił po angielsku!), sesja zdjęciowa (to były czasy przed „Elle", „Cosmopolitanem" i w ogóle normalnymi miesięcznikami dla dziewczyn) i jeszcze kasa. Fotograf otworzył teczkę i pokazał mi swoje prace - szok, zdjęcia stylizowane na słynne sceny biblijne. Ostatnia wieczerza, Pieta itd., itp. „Mama się ucieszy" - pomyślałam. Na kolejne spotkanie umówiliśmy się już w sprawie konkretów - oczywiście w Między Nami. Kasa okazała się konkretna. W zasadzie wszystko było już dogadane, kiedy - niechcący - zapytałam, jaką scenę będziemy odtwarzać. Wziął serwetkę, długopis i zaczął rysować. Ukrzyżowanie - czyli krzyż, a na nim gołą babę z cyckami i… chujem. Mina mi zrzedła. Fotograf natychmiast to zauważył: „Nie martw się, doczepimy sztucznego!". Artysta, sztuka - przekonywałam się, a w domu opowiedziałam o tym pomyśle rodzicom. Dostałam rekordowy, miesięczny szlaban.

Potem było jeszcze w Między Nami wiele przygód - opijałam tam z przyjaciółkami wszystkie porażki i sukcesy, na żarcie długo nie było mnie stać. Na pierwszy lunch do Między Nami umówiłam się dopiero na studiach, kiedy zaczęłam już pracować i zarabiać. Wtedy jeszcze menu było ściśle wegetariańskie - i to też było na tle ówczesnej Warszawy wyjątkowe. Dużo czasu spędzałam tam wtedy z koleżanką z redakcji. Znali ją wszyscy - była piękna, zabójczo złośliwa, piła jak drwal i znała na pamięć wszystkie piosenki Kabaretu Starszych Panów. Potwornie mi imponowała. Któregoś dnia przy stoliku obok usiadł znany aktor. Dość przystojny, acz łysy. Od słowa do słowa - zaprosił mnie na kolację. W Między Nami, oczywiście. Zgodziłam się chętnie - byłam jeszcze wtedy gówniarą i wydawało mi się, że randka z aktorem to jakiś niewyobrażalny towarzyski sukces. Spotkaliśmy się chyba jeszcze tego samego dnia - small talk, wiadomo - a on nagle wypala: „Strasznie się cieszę, że się z tobą umówiłem, bo nigdy jeszcze nie spałem z Żydówką". Zatkało mnie. Zrobiłam to, czego nauczył mnie w Między Nami kolega, który tak jak ja miał kłopoty z asertywnością, czyli przepraszając wyszłam na chwilę, żeby zadzwonić i już nie wróciłam. Ale natychmiast opowiedziałam o tym koleżance. Kilka dni później znowu natknęłyśmy się na tego aktora. Tym razem to ona się do niego przysiadła - był oczywiście zachwycony. Spojrzała mu głęboko w oczy, uśmiechnęła się słodko i powiedziała: „Tak się cieszę, że możemy się poznać. Bo, wiesz, nigdy jeszcze nie spałam z łysym!".

Ogródek. Rok 2013

Z tego typu anegdot można by było złożyć o Między Nami sporych rozmiarów książkę. Każdy, kto tam bywał, ma takie swoje historie. Ludzi, którzy przychodzą do Między Nami niemal od początku, jest wielu. I prawie wszyscy się znamy: Tomek Sikora, Rafał Bryndal, Bartek Michalec, Robert Serek (ten sam), Mikołaj Komar, Gosia Baczyńska i wiele wiele innych. Jak większość z nich, czasem na długo znikałam, ale zawsze wracałam. Są takie wydarzenia w Między Nami, których ominąć po prostu nie można - „jajeczko" na Wielkanoc, urodziny knajpy i „śledzik" przed Bożym Narodzeniem. W międzyczasie odbywają się urodziny znajomych i całkiem niespodziewane spędy, o których spontanicznie każdy dowiaduje się w środku nocy. Są takie imprezy Między Nami, o których krążą już legendy: drag queen witająca gości w drzwiach pocałunkiem, 13. urodziny knajpy w klubie go-go, gdzie występowało 70 ślicznotek tańczących na rurze, czy wielki piknik. A do tego działalność - nie bójmy się tego słowa - kulturalna. Między Nami wydawało kwartalnik poświęcony fotografii, serie pocztówek, książki kucharskie, przewodniki po miastach, płyty, zorganizowało kilkadziesiąt pokazów filmów -  w tym słynnych „Egoistów" Mariusza Trelińskiego. Bohaterowie tego filmu wzorowani byli ponoć na bywalcach kawiarni. Ja tam podobieństwa nie widzę. Każdy z bohaterów „Egoistów" poproszony by był przy wejściu o okazanie karty członkowskiej.