FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

Pachanga Boys

Chcemy czerpać przyjemność z prostych rzeczy gdziekolwiek wylądujemy

foto:

Agnieszka Diesing

Z Pachanga Boys udało mi się złapać na kolacji, przed ich występem w 1500m2 do wynajęcia. Chłopaki nie przebierają w środkach i z karty zamawiają większość pozycji, bo jak sami mówią lubią próbować nowych rzeczy. Choć znalezienie informacji o nich nie należy do łatwiejszych, a na ich stronie można przeczytać jedynie enigmatyczne motto: „Pewnego razu było sobie dwóch młodych chłopców, którzy czuli, że mają do przekazania coś prostego i pięknego. Chcieli mówić o życiu, miłości i radości. Nazywali się Superpitcher i Rebolledo, czyli Pachanga Boys i od tamtego czasu starają się naprawić świat.”

Reklama

Igor Konefał: Wiem, że unikacie poważnych pytań, więc porozmawiajmy o rzeczach prostych - miłości, beztrosce i o tym jak sprawić, by świat stał się lepszym miejscem.

Chyba żartujesz! Jesteśmy śmiertelnie poważnymi facetami, a miłość, beztroska i naprawianie świata, to jedne z najbardziej zawiłych zagadnień, które bierzemy bardzo bardzo poważnie.

Byliście już tego lata w Warszawie - graliście w Plażowej, żar lał się z nieba, a ludzie tańczyli boso na piasku. Jakie wrażenia? 

Było niesamowicie! Świetne miejsce - ludzie zresztą też. Mieliśmy grać dwie i pół godziny, góra trzy, a skończyło się na pięciu! Było po prostu za dobrze, żeby to tak po prostu skończyć.

A polskie dziewczyny? Spotkaliście jakieś? Nie wiem czy jesteście świadomi, ale piękne kobiety, to nasze dobro narodowe.

Faktycznie są piękne…ale wiesz - na nas dwie najpiękniejsze czekają w domach…

Wiem, że po graniu wylądowaliście barze z przekąskami „u Romana” na tatarze i wódce - idealny sposób, żeby się najebać w naszym kraju. Jak wygląda u Was alkoholowa turystyka? 

W zależności od kraju wybieramy inny trunek. Jeżeli jest jakiś konkretny klasyk, którego warto spróbować, robimy to - najchętniej w parze z lokalnym jedzeniem. Na scenie też trzymamy się klasyki - whisky, burbon i gin.

Strasznie dużo podróżujecie! Meksyk, Australia teraz Polska - to wszystko w przeciągu miesiąca. Przyznajcie się - czy ten projekt nie jest tylko wymówką, żeby zobaczyć nowe miejsca?

Reklama

To świetna sprawa, ale bardzo męcząca, głównie dlatego, że mamy bardzo napięty grafik i nie zawsze starcza nam czasu, żeby zwiedzić nowe miejsca. Jasne - zawsze jak mamy czas żeby zostać trochę dłużej, lub pojawić się w jakimś miejscu powtórnie, robimy to. Lubimy spędzać czas ze znajomymi, którzy tam mieszkają.

Graliście na Burning Manie, który wydaje się być jednym z najciekawszych festiwali. Bo czy jest coś ciekawszego niż tłum naćpanych ludzi na środku pustyni Black Rock w północnej Nevadzie oglądających wschód słońca? Czy takie miejsca nie są definicją Waszego stylu?

W zeszłym roku byliśmy tam razem, a w tym roku tylko Rebolledo mógł pojechać. Wiadomo - to świetne i specyficzne miejsce, a doświadczenia są bardzo silne. Zdecydowanie jest to miejsce w naszym klimacie, ale nasz styl to również inne wartości niż 70 tysięcy ludzi w melanżujących przy neonach i ogniu.

Jeśli mielibyście wymienić najbardziej pojebaną rzecz jaką robiliście tego lata, co by to było?

W tym roku zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy wyrafinowanymi dorosłymi facetami, więc unikaliśmy robienia głupich rzeczy.

Jak zabijacie czas podczas podróży? Macie jakieś wskazówki?

Jako wyrafinowani dorośli faceci możemy zdradzić Wam jedną metodę, którą sprawdza się najlepiej - trzeba się po prostu najebać! Pijcie wszystko co Wam zaoferują, jeżeli lecicie samolotem. To pozwoli Wam się zrelaksować i jest duża szansa, że odpadniecie wcześniej. Poza tym nic tak nie ożywia dyskusji jak dobra dawka alkoholu…nawet filmy są ciekawsze!

Jakie plany? Co jeszcze chcecie zrobić przed końcem roku?

Chcemy czerpać przyjemność z prostych rzeczy gdziekolwiek wylądujemy.